Jeśli Wilno, to tylko z Adamem

W tym roku byłam w Wilnie. I w Trokach (Troki chciałam zobaczyć. Bardzo nawet chciałam).

Nie mam żadnych korzeni na Litwie, zatem – też i żadnych sentymentów.

Traktowałam tę wyprawę jako zwykłą pracę, bo też i pilotowałm grupę. Grupa była świetna, program współtworzyłam, więc wyprawa była ciekawa. Ale, miałam problem z przewodnikiem po Wilnie (i Trokach). Nie znam nikogo, bo tam nie jeżdżę. Na szczęście niezawodny Sebastian znalazł świetnego przewodnika (licncjonowanego).

TUTAJ strona naszego przewodnika.

A TUTAJ – ZDJĘCIA z wyjazdu.

I od tej wyprawy, już nikt inny, tylko Adam Sipowicz. Świetny angielski, piękny polski, wiedza przeogromna, i… co niezmiernie ważne -niezwykła cierpliwość 😉

Zatem, jeśli zwiedzać Litwę (Troki, Wilno) czy Łotwę, to tylko z Adamem.

A samo Wilno? No cóż, jedni się zachwycają, innym po prostu wpada w obiektyw jako jeszcze jedno miejsce do zwiedzania. Niestety, nie wszędzie byłam, nie wszystko zwiedziłam, bo pół dnia, niczym mysz wyścigowa, latałam po aptekach, bowiem jeden z grupowiczów cierpiał na żołądek… Dopiero po tym galopie, już z lekarstwem (kurczę, tam wciąż rosyjski jest językiem komunikacji), dowiedziałam się, że pan się po prostu zwyczajnie „obżarł” jak dzika norka! Nooooooo, gdybym ja to wiedziała wcześniej 😦

No i w takim razie, muszę do Wilna wrócić, żeby zobaczyć coś więcej poza okolicami Ostrej Bramy.

W tym moim niepotrzebnym galopie – dotarłam na Zarzecze. I bardzo mi się tam spodobało, bo Zarzecze jest urocze. Takie… bardzo europejskie. Ach, gdybym miała czas na spokojne peregrynacje…

Więc już wiem co muszę zobaczyć przy następnej okazji.

Tzw. ślady polskie mnie nieszczególnie interesują, więc cmentarz na Rossie nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Może dlatego, że po cmentarzu wyszehradzkim niewiele jest w stanie powalić na kolana. Owszem Rossa ładna, ale to po prostu kolejny ładny stary cmentarz. Jako, że wszystkie stare cmentarze są o stokroć ładniejsze niż współczesne lastrikowe gargamele.

Za to samo stare miasto (w tym cerkiew nieopodal naszego ostrobramskiego hostelu) jest przecudnej urody. I mimo rozpaczliwej potrzeby renowacji budynków, wileńskie stare miasto ma w sobie „to coś”.

Sama Ostra Brama, no cóż… ideologicznie nie moja bajka, ale architektonicznie – ciekawy element murów miejskich. Trochę dziwnie wyglądały grupki ludzi stojących na ulicy i modlących się, czy śpiewających pieśni na głos. Mam nadzieję, że w sąsiednich budynkach nikt nie mieszka, bo trudno byłoby to wytrzymać cały dzień 😉

Troki – mnie zachwyciły. Bezdyskusyjnie. Nawet pomimo tłumów. I niech nikt mi tu nie marudzi że rekonstrukcja… Zachwyciło mnie samo miejsce, usytuowanie, i atmosfera. A do tego ciekawe ekspozycje (zresztą nabrały wyrazu dzięki naszemu Przewodnikowi).

No i Karaimi. Nie było czasu na muzeum, więc absolutnie muszę tu wrócić, i spędzić co najmniej ze dwa dni.