O kurdybanach usłyszałam i zobaczyłam je (świadomie) w Rabce, u ówczesnej szefowej lokalnego muzeum. Jeździła po terenach dotkniętych słynną Rzezią Szeli, i zbierała (skupowała) od okolicznych mieszkańców to, co zostało po rozszabrowaniu dworów. Ratując tym samym przed ostatecznym zaprzepaszczeniem…
Na długo potem jakoś o nich zapomniałam, bo życie wcale nie pchało mnie bliżej sztuki, a we wręcz przeciwnym kierunku.
Aż – trafiłam do Kartuz. I oniemiałam. Z zachwytu. Kto nie był w kartuskiej kolegiacie – niech koniecznie jedzie nadrobić niedopatrzenie. Prezbiterium w kurdybanach – zapiera dech! No, a potem była Oliwa z jej kurdybanowymi antependiami. Aż w końcu kurs przewodnicki, na którym nikogo, kto mógłby mi wytłumaczyć proces tworzenia.
Potem – może niekoniecznie o kurdybanach – ale miałam okazję wysłuchać arcyciekawego wykładu Pani Beaty Ceynowy z gdańskiego Muzeum Archeologicznego na temat skórzanego obuwia. Jeszcze „trochę potem” trafiłam na świetną książkę (z roku 1992) Pani Agnieszki Bender pt. Złocone kurdybany w Polsce.
Mój zachwyt nad kurdybanami ugruntował się na mur-beton 🙂 Toteż, kiedy na FB ujrzałam portal Kurdyban.pl, ucieszyłam się niezmiernie – i często do nich zaglądam, bo bardzie tam ciekawie.
Dzisiaj – tradycyjnie sprawdziłam co nowego – i proszę, jakie ciekawostki: zapraszam do wysłuchania ciekawej rozmowy na stronie RZECZY PIĘKNE.
Rozmowa oczywiście o kurdybanach. I o firmie, która ma swoją siedzibę w Krakowie. Zachęcam do śledzenia ich profilu na FB, jak również, do przeczytania książki Pani Bender.
A przy sposobności – zachęcam do przeczytania interesującego opracowania „Skóra w obiektach muzealnych„.
No i życzę wszystkim dobrego tygodnia 🙂