Nuuda, baanał – ciąg dalszy cegły ;)

A tutaj będzie ciąg dalszy wcześniejszego wpisu. 😉

Na mojej liście żuławskich miejsc „ach”, trasą gotyku ceglanego, od dawna są Mątowy Wielkie.

I to nie tylko dlatego że to moje miejsce serdeczne. Ta wieś przytulona do wału wiślanego, położona na Żuławach Malborskich, jest praktycznie końcem i początkiem świata. 

Mątowy Wielkie to miejsce szczególne dla Zakonu Krzyżackiego, ale też dla wierzących, bowiem tamtejszy kościół pod wezwaniem ŚŚ. Piotra i Pawła jest zarazem sanktuarium Błogosławionej Doroty z Mątowów Wielkich (Świętej w Europie zachodniej).

Sama Dorota jest patronką: Prus, Pomorza, kobiet, matek, hutników-odlewników i różańca. 

Historia wsi sięga lat 20. XIV wieku, a więc czasów Wielkiego Mistrza Karola z Trewiru. W Zakonie to były czasy ścierania się frakcji, a sam mistrz pochodzący z niemieckiej, a nie pruskiej gałęzi zakonu – w końcu został złożony z urzędu. Wyjechał z Prus, ale – zabierając ze sobą pieczęć wielkomistrzowską. Wprawdzie po pewnym czasie został przywrócony na urząd, ale do Prus nie wrócił. Zawsze mnie ciekawiło, czy mieszkańcy okolicznych wsi odczuwali konflikty toczące się wewnątrz państwa.

Dokument lokacyjny dla wsi wydany został niemal 20 lat później, za czasów wielkiego mistrza Ludolfa Koeniga.

„Koenig zwariował, Orselna zamordowali, a Plauena wyrzucili”… To cytat sprzed lat, z kapitalnej konferencji, jaka odbyła się w Kwidzynie po badaniach nad domniemanymi pochówkami wielkich mistrzów w tamtejszej krypcie. Szukano pochówku Doroty, a znaleziono (prawdopodobnie) trzech wielkich mistrzów. Konferencja odbyła się z udziałem tuzów nauki, jak prof. M. Grupa, prof. R. Czaja, czy prof. T. Kozłowski. 

W spawie owego pomieszania zmysłów Koeniga pisał Marcin Murinius (niegdyś dominikanin u Św. Mikołaja w Toruniu, a od 1573 wyznawca nowego porządku, jaki zapoczątkował doktor Marcin Luter w roku 1517). Otóż Murinius opisuje, w swojej świetnej Kronice Mistrzów Pruskich, jak doszło do załamania (?) psychicznego wielkiego mistrza. Rejza zaplanowana jako wielkie zwycięstwo, zakończyła się fiaskiem, po odwecie litewskim. König, po usunięciu się ze stołka wielkomistrzowskiego, dokonał żywota w Pokrzywnie. 

Jako, że na marginesie wielkiej historii, akt lokacji Mątowów Wielkich zaginął, przeto w roku 1383 wielki mistrz Konrad Zöllner von Rotenstein wznowił wsi przywilej. Przypominam, Konrad był niedoszłym ojcem chrzestnym Jogajly, znanego w historii jako król Władysław Jagiełło. Jak mówi paragraf 28. Reguły Zakonu (…) „Ponadto żaden brat nie powinien zostawać ojcem chrzestnym, chyba że w przypadku śmierci” …

Wtedy właśnie pojawia się wzmianka o parafii. Kościół musiał jednak istnieć wcześniej, skoro w roku 1347, w lutym została w nim ochrzczona Dorota, córka Willema i Agaty Schwartze (Swarte/Swartze, Swarcze). 

Zanim parę słów o Dorocie, najpierw o kościele.

Bo jest wyjątkowy. Jego historia zaczyna się w pierwszej połowie XIV wieku. Wtedy zbudowano niewielką orientowaną budowlę szkieletową. Do dziś elementy tej pierwotnej konstrukcji można wciąż oglądać wewnątrz w „kącie” wschodniej ściany, i dwóch wschodnich przęsłach ściany południowej. Wkrótce, jak miało to miejsce w wielu wsiach, i ten kościół częściowo obudowano cegłą. W części zachodniej budynek zaś całkowicie rozebrano i zastąpiono murem. Drewniana wieża zyskała murowane dwie dolne kondygnacje. Wzniesiona też została nawa boczna, a także pojawiły się międzynawowe arkady. Dobudowano też zakrystię i kruchtę. Okres budowy i rozbudowy zawarł się właściwie niemal w całości w wieku XIV. Wiadomo, że naprawiano uszkodzenia budynku po zniszczeniach wojennych lat 1626-29 r. a także w w roku 1740. Wtedy też pojawiło się wyposażenie, które w większości przetrwało do dzisiaj. II wojna światowa obeszła się z budowlą nader łaskawie. XXI wiek zaś przyniósł gruntowny remont, dzięki dofinansowaniu w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Niestety dofinansowania nie dostały elementy ściany z jeszcze szachulcowego kościoła.  

Pośród wyposażenia z wieku XVIII są jednak perełki średniowiecznej sztuki, takie jak fenomenalny Chrystus Frasobliwy (na szczęście nie tknięty ręką konserwatorów), czy Pieta (koszmarnie przemalowana, na dodatek sprawiająca wstrząsające wrażenie, przez to, że „odnowiciel” w szale donowy dodał Chrystusowi otwarte oczy!), a także cudnie uśmiechnięta i okropnie wybłyszczona po ostatniej renowacji Madonna Tronująca z Dzieciątkiem. Złotko już nieco przyblakło i nie rani już oczu tak, jak jeszcze parę lat temu. Ale, niestety wciąż błyszczy i pod warstwami farby skrywa prawdziwe średniowiecze. 😉 Wypada zadumać się nad sztuką konserwacji i zastanowić się czy kiedy figura wyszła prosto z pracowni mistrza, w średniowieczu też tak błyszczała. Zachowała się też więźba dachowa z czasów budowy świątyni (materiałem powszechnie stosowanym na więźbę dachową było drewno iglaste). Zachowało się także charakterystyczne pokrycie gontowe wieży (dane w początki XX wieku, a remontowane w wieku obecnym).  Na ścianach zewnętrznych jest całe mnóstwo otworów maculcowych (czy jak kto woli maczulcowych), a na cegłach można znaleźć różne napisy, wyryte w różnych czasie. 

Ale, wracając do wnętrza kościoła, zachował się jeszcze jeden element – niezwykle ważny dla wierzących (także dzisiaj). A mam na myśli sakramentarium. Jak napisała w swojej niezwykle ciekawej pracy Pani Alicja Grabowska-Lysenko, oryginalne drzwiczki zabrał w latach 1930. do Malborka Bernard Schmidt, uważając, ze tam będą bezpieczniejsze. Tu, w Mątowach zaś zamontowano wierną kopię. Wojna pochłonęła oryginał, zaś kopia w Mątowach zachowała się dobrze. TUTAJ znajdą Państwo ciekawy opis drzwiczek, autorstwa Pani Alicji. 

A teraz parę słów o dziewczynce, która mimo, że chrzczona jako jedna z bardzo wielu w tym kościele, w ciągu wieków, została zapamiętana w historii. I to tak, że została błogosławioną wśród katolików. Myślę, że najlepszym opisem będzie fenomenalny artykuł Pani prof. Moniki Jakubek-Raczkowskiej. To świetny przyczynek do zrozumienia życia kobiety w średniowieczu, ale też do spojrzenia inaczej na „fanaberie” rekluzy, stygmatyczki, pielgrzymującej zapamiętale do miejsc świętych. Kiedy usłyszałam o cielesnych aspektach mistyki Błogosławionej Doroty po raz pierwszy, w Malborku, na jednej z konferencji, dosłownie wbiło mnie w fotel. Nie zdawałam sobie sprawy, że cierpienia mogą być tak ponadczasowe.  

Ale dla mnie Mątowy Wielkie mają jeszcze inny wymiar. Nieopodal, nieco na południe położone są przecież Mątowy Małe. A to tam pojawił się niejaki Czaykowski z okolic Kamieńca Podolskiego w początkach XVIII wieku. Zalazł za skórę swoim tak bardzo, że musiał wziąć „nogi za pas”, i osiąść jak najdalej, żeby uniknąć kary na gardle. Czy osiadając na tym końcu świata, porzucił stan szlachecki, czy przywiózł jakiś kapitał na dobry początek? 

A kolejny powód dla którego lubię Mątowy Wielkie, to wspomnienie wagarów u księdza (wtedy już rezydenta) Mioduszewskiego. Mimo mojego agnostycyzmu, czy nawet ateizmu, lubiłam z Nim rozmawiać, bo miał w sobie pokorę Człowieka Wielkiego, a mnie nie pozostawało nic innego, jak z sympatii i szacunku powstrzymać porywczy osąd. Kiedy się sprzeczaliśmy (to znaczy On perorował, ja słuchałam w myśl zasady księdza Tischnera: przeora się słuchoj, kuferek se zamykoj, swoje se myśl), szło raczej nie o sprawy religijne, a o wiarę w człowieka, a może raczej o wiarę w człowieczeństwo.

Na dawnej plebanii, pośród zapachu ziół i książek roztaczał przede mną wizje, wyjaśniał zawiłości religii, omawiał lektury, na które nawet nie miałabym w innych okolicznościach ochoty. No i bez końca dawał odpowiedzi na moje pytania. Był bioenergoterapeutą, do którego z najdalszych stron kraju zjeżdżali się ludzie po ratunek. Chadzał w starych, rozczłapanych buciorach, szurając nogami, i zawsze otoczony był pszczołami. „Bo one mi tu w tych otworach grają”, mawiał, wskazując na otwory maculcowe. Taki Św. Franciszek Żuławski. Lubiłam te moje wagary. 

Aby zwiedzić kościół mątowski, należy zadzwonić do Domu Pielgrzyma, i umówić się na konkretną godzinę.

Poniżej załączam zdjęcia z wycieczki kwietniowej gotycko-ceglanej. Te są także autorstwa Pana Łukasza Kołodzieja – dziękuję za udostępnienie. A księdzu Sylwestrowi – dziękuję za poświęcenie nam czasu, ciekawą opowieść i pokazanie drzwiczek od środka (!!!).

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s