Są takie miejsca, do których się jedzie. Po prostu. Choćby na chwilę. Miejsca serdeczne.
Jednym z moich miejsc serdecznych jest Plac Pokoju w Świdnicy, Kościół Pokoju i Baroccafé, gdzie anioły nisko latają.
Anioły tym razem przysiadły na drzwiach, oplecionych artystyczną pajęczyną. A na Placu unosi się zapach lawendy, która teraz (czyli na przełomie czerwca i lipca, kiedy to piszę) kwitnie wprost obłędnie.
A w kościele – zachwyt niezmienny od lat.
Ale teraz tym większy, że zniknęły rusztowania, i słoń na emporze jest doskonale widoczny. I loża Hochbergów powoli odzyskuje blask… A prace przy i w kościele wciąż trwają.
No i ścieżka cmentarna z WTEDY. Tak sobie po niej przeszłam. W zachwycie. Bo jest. Nie zaasfaltowana, nie przełożona, nie wymieniona na tak modną, koszmarną, gładką kostkę kamienną. Wzruszająca w swojej nierówno ułożonej siedemnastowiecznej kamiennej historii.
Zawsze z ogromną radością jadę, choć na chwilę „podładować” akumulatory psychiczne, ogrzać się w cieple atmosfery jaką stworzyli Gospodarze tej enklawy.
Dziękuję więc Gospodarzom, bo w końcu przecież to ludzie tworzą miejsce.
Do następnego razu 😊