Wspomnieniowo

Taka smutna dzisiaj wiadomość…

Zmarł Książę Henrik, mąż królowej Małgorzaty II Duńskiej

*          /          *

„Pani Kasiu, spóźnią się”… oznajmił Dyrektor, odkładając słuchawkę. No to się spóźnią… Ich prawo.

Wizyta była nieoficjalna, więc i asysty nie było. A korki za to jak najbardziej. Były tego dnia horrendalne. Jak zresztą zawsze w lecie na krajowej siódemce, która odkąd pamiętam jest w stanie permanentnego remontu/modernizacji/przebudowy (niepotrzebne skreślić 😀 ). A więc tak sobie staliśmy i czekaliśmy na przyjazd Gościa.

A Gość jechał do nas aż z Gdańska, gdzie „zaparkował” swój jacht, wyrażając chęć zwiedzenia Wiadomego Zamku.  Wizyta była nieoficjalna, więc nie było przyzwolenia na trąbienie wszem i wobec.

Parę dni wcześniej, telefon dyrekcji wzywający na służbę, wyrwał mnie z błogostanu i nicnierobienia.

W wyznaczonym dniu zapakowałam strój, tak by móc się przebrać w Zamku, i żeby wyglądać mniej więcej zgodnie z protokołem (?) i ruszyłam w drogę. Pamiętam, że jechałam z tymi ciuchami pociągiem, w jakimś dzikim wakacyjnym tłumie. Spódnicę i białą bluzkę miałam w torbie, buty niemal jak św. Jadwiga, na ramieniu, w siatce. Upał był niemiłosierny, i jakiś żar straszny lał się tego dnia z nieba. Skoro JA pamiętam że było gorąco to naprawdę musiało być gorąco 😀

Po jakichś 300 latach naszego czekania przed bramą, i reagując nadzieją na każde „jadą”, wreszcie przyjechali naprawdę. 

Ja w tym dniu schudłam jakieś 20 kilo. Miałam saunę osobistą… na miejscu. Bowiem byłam w rajstopach (bo wypadało) i tej nieszczęsnej czarnej spódnicy ściągającej promienie słońca. Bluzka biała lniana. I jak to rasowa lniana – narażona była na pogniecenie, więc stałam tam jakbym połknęła kij od miotły, żeby w żadnym razie nie dopadł jej żaden „gniot”. W życiu tak prosto nie stałam jak wtedy.  Dodam, że rajstopy były dość grube, żeby nie przeświecały… Bo tak wypada 😉 Czułam jak chudnę, i jak się topię w tym bezlitosnym słońcu. Ostatni raz tak stałam, jak Naser przejeżdżał ulicami Port Saidu… 

Kiedy z samochodu wysiadł nasz Gość, zauważyłam wesoły błysk w oku. Witając się ze mną, mruknął spoglądając na mój strój: „ciepło… prawda?” 

Też tak macie, że kogoś spotykacie i albo to jest sympatia albo wręcz przeciwnie? Miałam w takim razie szczęście, bo cała wizyta Księcia Pana przebiegła w prawdziwie sympatycznej atmosferze. A że to była wizyta nieoficjalna, zostałam zwolniona z obowiązku protokołu. I tak sobie chodziliśmy wszyscy po Wiadomym Zamku, przerzucając się anegdotami, dotykając cegieł, wdychając upał lipcowego przedwieczora. 

Ot, takie miłe wspomnienie po przeczytaniu wiadomości o śmierci Księcia Henrika. 

 

 

Kategorie:

Dodaj komentarz