No i zabrałam sobie. Tak, po prostu sobie zabrałam. Tak było najłatwiej, bo nie potrafiłam ubrać w słowa tego, co zostało już opisane na stronie Kościoła Pokoju w Świdnicy.
Zapraszam więc Państwa do lektury świetnej strony.
TUTAJ znajdziecie Państwo stronę, a właściwie blog Kościoła Pokoju. Warto tu zaglądać, bo pojawiają się bardzo ciekawe wpisy. Jak ten o słoniu, czy o epitafium Barbary von Zedlitz (de domo Retschin), i wiele innych.
Od lat, na samą myśl o Świdnicy, robi mi się jaśniej na duszy. Już sam Plac Pokoju emituje dobrą energię, a więc lubię tam być. Po prostu. Zresztą, Kościół Pokoju był moim zakochaniem od pierwszego wejrzenia. A do tego, cudowni Gospodarze, którzy sprawiają, że tam się chce być. Bo mają dar przyciągania Ludzi z Pasją. A to Artysta, wystawiający swoje prace w Dzwonnicy, a to Piernikarnia w postaci Pani Karoliny Klimek, z błyskiem w oku opowiadająca o historii pieprznego ciasta, a to Państwo Konserwatorzy, którzy z pasją przywracają blask zakurzonej historii, a wreszcie Pan Stephan, sprawujący pieczę nad Archiwum…
Ale Świdnica, to także moje dzieciństwo.
Wychowałam się bowiem na statku PŻM – M/S Świdnica, kiedy kapitanował jej mój Ojciec. I to było chyba najcudniejsze chwile mojego (przyznaję, nader barwnego) życia.
Stąd mam do tego miasta sentyment większy niż do innych zakątków Polski.
No, to się rozpisałam 🙂