A na Żuławach…

Zmęczeni wszechobecną, potęgującą się histerią, umiejętnie podsycaną przez wszystkie media, wsiedliśmy w samochód i wyjechaliśmy z miasta. Byle dalej od bełkotu, byle dalej od cywilizacji. Skoro mamy zachować dystans, to zróbmy to, na całego. A gdzie najlepiej  zniknąć w przestrzeni, zregenerować siły i odprężyć się?

Na bezludziu.

Na Żuławach oczywiście. To jeszcze na szczęście miejsce, gdzie można posłuchać własnych myśli, nawet pokrzyczeć, bez obawy bycia usłyszanym. Żuławy wprawdzie stają się modne, ale raczej te „przydrożne”, niedalekie, łatwo dostępne.

Nie zapomnę, kiedy wiele lat temu, komisja na egzaminie przewodnickim terenowym zapytała mnie, która część województwa pomorskiego jest moją ulubioną, i gdzie na Kaszuby zabiorę gości… Zamurowało szanowne grono, kiedy wypaliłam, że na żadne Kaszuby, że ja na Żuławy będę wozić moje grupy. W końcu zdumieni zapytali: „A co tam jest ciekawego?”. Ktoś kiedyś ładnie i mądrze powiedział, że to krajobraz dla konesera. A Pani Bogna Lipińska pisała o przezroczystości krajobrazu żuławskiego. To tam jest kwintesencja urody całego naszego terenu. Komisja jakoś nawet nie zdawała sobie sprawy z istnienia Żuław. Wtedy jeszcze nawet Kociewie słabo lokalizowano turystycznie! A co do Żuław – to nie tylko komisja sobie z Żuławami kiepsko radziła. Urzędy wtedy także jeszcze nie dostrzegały tzw. potencjału turystycznego Żuław. Najlepszy dowód, że potencjalnym gospodarstwom agroturystycznym bardzo trudno było cokolwiek wskórać, bo w mentalności urzędniczej Żuławy istniały li tylko jako teren ściśle rolniczy.

Teraz to się zmienia. Powoli, i z oporami, ale jednak. Żuławy, jak wspomniałam, stają się modne. No i dobrze. Już dosyć domów podcieniowych zniknęło (i wciąż znika) z mapy. Dość zastanego dziedzictwa uległo zniszczeniu celowemu, bądź bezmyślnemu.

*   /    *

Dzisiaj nie było słońca, i wiaterek wiał dość przenikliwy.

Więc to był dzień idealny na wizytę nad Rzeką. Od lat mam ulubione (jedno z wielu ulubionych 😉 ) miejsce. I tam podjechaliśmy. Zostawiliśmy auto na drodze, w połowie wału, jako że uczono mnie iż po koronie wału się nie jeździ. Dlatego tak mieszane odczucia mam, kiedy słyszę o ścieżkach rowerowych po koronie wałów…  No cóż, tradycji już nie ma, bo nie ma tych, którzy budowali wały i tworzyli Żuławy. A po wojnie nastąpił zupełny odwrót od wody, więc nie dziwię się, że trwa zabudowa terenów międzywałowych, czy przywałowych, a koroną wałów prowadzi się trasy turystyczne…

No dobra, koniec uszczypliwości.

Dzisiaj wszystkie krzaki, i inne chaszcze, a także bezlistne jeszcze gałęzie – aż trzęsły się od wróblich rozhoworów, przećwierkiwań, podskoków… jedynie Rzeka pozostała spokojna i cicha.

A Żuławy ?

Jak zwykle – puste, bezkresne, rozwróblone, jeszcze nie zazielenienie ale już nie bure. To był świetny dzień.

Jak zwykle na Żuławach.