Ci z Szanownych czytających moje blogi a także ci, którzy mnie znają – wiedzą, że Żuławy i Prusy to moja specjalizacja i miłość. I że właśnie tam spędzamy nasze wagary, że tam wiodą wszystkie nasze ścieżki.
Teraz więc zapraszam do Prus, a konkretnie do Świętej Warmii, tych z Państwa, którzy tu jeszcze nie byli.
Niedaleko Olsztyna znajduje się wspaniałe miejsce na odpoczynek. Odpoczynek od siebie, od świata, od trosk i nawet od telefonu, bo tutaj czasem szwankuje zasięg. Dobrze więc mieć prawdziwą mapę (NB. czy ktoś w ogóle jeszcze korzysta z prawdziwych, papierowych map?).
Miejsce, o którym piszę i do którego zapraszam, to Lawendowe Muzeum Żywe w Nowym Kawkowie.
Jeśli wybierzecie się tam w czasie kwitnienia lawendy, traficie po zapachu. A jeśli już po lawendzie, to możecie się tam napić kawy z syropem lawendowym, kupić chlebek, albo olejek lawendowy, czy zjeść lawendowe ciasteczka.
Ale przede wszystkim – możecie odpocząć. Możecie usiąść na ławeczce i gapić się – w siebie, w dal, na psy domagające się pieszczot, na niebo… Niebo warmińskie tam właśnie oferuje spektakularne zachody słońca!
A wracając do rzeczywistości – wstąpcie koniecznie do kościoła Św. Jana w Nowym Kawkowie. Zakochacie się w smoku (z grupy Św. Jerzego na pn ścianie nawy) – od niedawna, wśród Znajomych, zwanym Frankiem. Zachywicicie sklepieniem nawy, chrzcielnicą, a także ciszą dokoła.
Warmińsko-mazurskie to nie tylko utarte szlaki… I nie tylko znane zabytki…




































